piątek, 10 listopada 2017

31. Dookoła Casterly Rock – 1

Mamy tutaj mały przeskok w czasie. Teraz kilka kolejnych notek będzie objazdowych, w sensie – w jednym poście powinny pojawić się wszystkie rodzinki odwiedzone podczas jednej rundy (czyli odwiedzenia na trzy dni każdej rodziny w Casterly Rock). + Na dniach edytuję, po paru dobrych miesiącach, poprzedni post, ten z Lovejoyami. Może nawet jutro. I, och, sprawdzę błędy w tym poście, bo dzisiaj nie mam siły czytać ponownie.


Z domu Faradayów wyprowadziły się Liv i Leah. Po opuszczeniu pokoju przez starsze siostry, Mason postanowił przemalować ściany i zmienić nieco jego wystrój, a także adoptował jeża, Davida.

Demeter szalenie tęskniła za swoimi małymi, jak wciąż je nazywała, córeczkami, więc często zapraszała je w odwiedziny, które nie mogły się obyć bez ciasta domowej roboty.

Niestety w kuchni Demeter nie zawsze radziła sobie idealnie…

…więc czasami była zmuszona, by postawić na stole zwyczajną galaretkę kupioną w pobliskim sklepie.

Podczas jednych z tych odwiedzin do Masona wpadł niezapowiedzianie jego najlepszy przyjaciel, Samuel Florent, ale nikt nie miał nic przeciwko jego obecności.

Zresztą chłopcy i tak czmychnęli czym prędzej do pokoju Masona. Dołączyła do nich także Leah, która była zmęczona naciskaniem matki na to, że żyje sobie bez ślub z jakimś facetem i nie ma pracy.

Patrzenie na to jak młodszy brat i jego kumpel nie radzą sobie z grą w rzutki było dla niej znacznie ciekawsze. I zabawniejsze.

W tym czasie Liv rozmawiała z Demeter o swoich początkach w pracy naukowca.

Lancelot nie poszedł w odstawkę po dołączeniu do rodziny Davida.

Miłość Vincenta i Demeter nie gasła, a igraszki w łóżku nadal przyjemne były dla obojga.

Jesienne porządkowanie ogrodu…

Mason zainteresował się programami gastronomicznymi i sam postanowił spróbować własnych sił w sztuce gotowania…

…ale jak to w życiu zwykle bywa – początki nie należały do najlepszych.

Ale z czasem Mason radził sobie w kuchni coraz lepiej (co można zauważyć na jego powyższych przygodach w szkole).


Wkraczając w dorosłość, Colton Campbell rozstał się z Liv – swoją nastoletnią (nie)miłością. Wkrótce później poznał Mię Morgan, w której się zakochał i z którą wynajął mieszkanie niedaleko ratusza w Casterly Rock.

Jednak nadal przyjaźnił się z Liv, ponieważ rozstali się w zgodzie, i spotykał się z nią oraz ze swoim kuzynem, Finnem, tak jak wtedy, kiedy jeszcze byli nastolatkami.

Chociaż czasami pewnie bywało niezręcznie…

Gorące pocałunki z ukochaną, po których – oczywiście – miało miejsce małe bara-bara.

Do jednego z mieszkań w budynku, w którym mieszkali Colton i Mia wprowadziła się kuzynka Cole'a, Mary Florent, i jej – na zdjęciach wyżej i zdjęciu niżej – jeszcze nie mąż, Carter Crick.

Cóż za skupienie…

Mia postanowiła zabrać się za czytanie książek kucharskich, bo do tej pory była bardzo kiepska w tym fachu.

Colton testuje jej pierwsze spaghetti. I to takie bez użycia sosów-gotowców!


A tutaj Carter Crick i jego świeżo upieczona już-żona. Dobrana para moli książkowych (chociaż Mary pewnie czytała biografię jakiegoś sławnego muzyka, a Carter książkę o podmorskich stworzeniach, ponieważ pracował w biologii morskiej).

– A może powiększymy naszą małą rodzinkę? – zapytał Carter, odkładając książkę na bok, a Mary zrobiła to samo, kiedy mąż pochylił się nad nią, po czym zaplotła ręce na jego szyi i skinęła krótko głową na znak, że podoba jej się ten pomysł.

Przebywanie w towarzystwie męża sprawiało Mary równie wielką (a może nawet większą?) przyjemność, co gra na fortepianie, którą pokochała już jako dziecko.

…a jeśli o dzieciach mowa, to zaczęły się mdłości i wymioty. Test ciążowy wykluczył zatrucie pokarmowe.

Młode małżeństwo czekało niecierpliwie aż maleństwo przyjdzie na świat. Zwłaszcza Carter.

Isolde była zachwycona tym, że zostanie babcią. Jasper zresztą też, ale to Isolde miała więcej czasu, by wpadać w odwiedziny do najstarszej córki i zasypywać ją reklamówkami pełnymi ubranek dla mniejszych i większych dzieci.

Nastał dzień porodu i Carter zabrał Mary do szpitala, a jakiś czas później wrócili wspólnie z małą, ciemnowłosą Lucy o ciemnoniebieskich oczach ojca.


Mała Astrid Forest podrosła i zaczęła uczęszczać do szkoły podstawowej. Cóż, była niezwykle radosna jak na kogoś, kto resztę młodzieńczego życia miał spędzić na nauce do sprawdzianów i kartkówek oraz odrabianiu prac domowych.

Jej starszy o kilkanaście lat brat, Sidney, zdążył już się ożenić z przepiękną simką, Mariah.

Astrid mogłaby dorabiać jako kelnerka skoro radzi sobie z taką górą misek, które się nawet nie zatrzęsły. Nawet stojąca z tyłu Cassandra wyglądała na zaskoczoną wyczynami córki.

Pewnego poranka Mariah podzieliła się z Sidem szczęśliwą nowiną – jest w ciąży i wkrótce będą spodziewać się dziecka.

Astrid zaczęła zaczytywać się w coraz to nowszych – i grubszych – książkach.

Gdy Mariah wraz z teściową oglądała telewizję nieoczekiwanie zaczął się poród. Cassie sięgnęła czym prędzej po telefon i wezwała karetkę.

Już wkrótce w domu Forestów rozbrzmiewało wesołe gaworzenie pierworodnego syna Sidneya, Nathana.


U Blackwaterów Napoleon korzystał w najlepsze ze starości.

Tristan i May, po odchowaniu dzieci, mogli spędzać więcej czasu ze sobą (nie to, żeby w przeszłości spędzali wspólnie go zbyt mało).

Tristan zaprosił na grilla Finna i jego żonę, Regan, ale Finnowi wypadło coś w pracy, więc w odwiedziny wpadła tylko dziewczyna. Ostatecznie nawet May nie miała czasu zasiąść do stołu, bo goniły ją terminy, a nowa książka nie chciała się dokończyć (ach, brak weny, skąd Robb Stark to zna?), więc tego dnia postanowiła do niej porządnie przysiąść – z samego rana, bo czuła, że to ten idealny dzień na pisanie. Koniec końców hot-dogami Tristana zajadał się tylko on, Regan i Nathaniel.

Napoleon zużył całą kocimiętkę, więc nieustannie zaczepiał Nathaniela, domagając się zainteresowania i zabawy.

Ukochany pieszczoch…


Po rozstaniu Liv i Coltona, Ryan Morrison wyznał przyjaciółce, że kochał się w niej od dłuższego czasu, ale dusił to w sobie, bo nie chciał wcinać się pomiędzy nią i Cole'a. Początkowo Liv była zdziwiona tym wyznaniem i czuła się w obecności przyjaciela niezręcznie, ale po pewnym czasie zaczęli się spotykać. Po zakończeniu szkoły Liv wprowadziła się do Ryana i jego rodziców, a wkrótce potem chłopak zaręczył się jej i wzięli skromny ślub.

Ella, matka Ryana, oraz Alfa – ukochana suczka Morrisonów.

Liv, tak jak planowała od dziecka, poszła w ślady wujka Hyperiona i zaczęła karierę naukowca – nikt w rodzinie nie był zdziwiony. Poza pracą Liv była niezwykle zafascynowana kosmosem i fragment niemal każdej nocy spędzała, obserwując gwiazdy przez teleskop.

Pracę zmuszona była zawiesić, kiedy okazało się, że jest w ciąży. Dziecko nie było planowane, ale Liv i Ryan cieszyli się, jakby czekali na nie od lat.

Dwa pokolenia w tej samej pozie (ps: ojciec Ryana ma na imię Joseph, on i Ella na tym blogu chyba jeszcze nigdy się nie pojawili, znaczy Ellę pamiętam gdzieś w tle, na parcelach publicznych, ale Josepha chyba nie było w ogóle).

Bo nawet nienarodzone dziecko potrzebuje czułości.
– Szkoda, że jest jeszcze taki maleńki – stwierdził raz Ryan i Liv zastanawiała się, czy chodzi mu o jej brzuch czy o to, co się w nim kryje.

Demeter wypiła szampana za to, że zostanie babcią, ale Liv musiała zadowolić się miską płatków, bo jej matka nie potrafiła znaleźć w sklepie bezalkoholową wersję tegoż napoju.


Leah wyszła za mąż za swojego chłopaka, Roya Brooksa (wcale nie przez naciski Demeter!). Kupili dwupiętrowy dom razem z kuzynką Leah, Artemis Palmer, już nie Underhill, i jej mężem – a zarazem przyjacielem Roya – Xavierem.

Idąc zapłacić rachunki, Artemis natknęła się na zjazd biologów morskich na chodniku przed domem. Całkiem interesujący (i zabawny!) widok.

Przyjaciółki zaciążyły mniej więcej w tym samym czasie…

…i w zbliżonych dniach urodziły. Leah i Roy doczekali się syna, Juliana, natomiast Artemis i Xavier cieszyli się piękną córeczką, Annabeth.


Finnowi i Regan układało się znakomicie. Nawet wznoszenie toastów do kanapek z szynką nie było dla nich niczym dziwnym!

Ale Regan postanowiła poćwiczyć gotowanie. Niestety, w przeciwieństwie do męża, w kuchni radziła sobie fatalnie.

Nastały pierwsze wymioty, ale Regan zbagatelizowała sprawę, twierdząc, że to na pewno nie ciąża, a zaszkodziło jej spalone jedzenie własnej roboty. Darowała sobie nawet testy ciążowe.

Oczywiście Finn nadal bardzo często spotykał się ze starszym kuzynem, Coltonem. Nie miał zamiaru zaniedbywać ich przyjaźni.

No cóż – mdłości i wymioty okazały się jednak zwiastunami ciąży. Któż by się spodziewał?

…a miłość młodych wciąż kwitła.

I nastał w końcu ten dzień, kiedy w domu Blackwaterów pojawiła się Luna. Dziewczynka nie była planowana, ale to, rzecz jasna, nie zmniejszyło miłości rodziców do niej.


W odwiedziny do Selene Underhill wpadła Sage Blackwater. Dziewczyny lubiły się coraz bardziej – powoli i nieco ostrożnie, bojąc się, że to za szybko i coś się, dosadnie mówiąc, zjebie, zaczęły nazywać się przyjaciółkami.

Sun i Hyperion nadal byli ze sobą szczęśliwi – tak samo jak na początku.


Lee Summerfield poznał, a później ożenił się z Lydią, w której zauroczył się od pierwszego wejrzenia.

Jego młodsza o kilka lat siostra, Aisha, za to zaczęła sobie zdawać sprawę z tego, że wcale nie kręcili ją chłopcy, a zamiast tego zaczynała czuć coś więcej do swojej przyjaciółki, Rose Florent.

Polepszanie relacji pomiędzy bratową a szwagierką. 

(To zdjęcie cholernie mnie bawi. Śnieg pada, a Xavier popyla po mieście w tym stroju. W dodatku bez butów. X'D)

Lydia zaciążyła. Ona i Lee nie mogli się doczekać aż na świat przyjdzie ich pierwsze dziecko.

Lydia podzieliła się wesołą nowiną ze swoją teściową, Gwendolyn.


Alec Campbell na początku miał problemy z uwierzeniem, że ktoś tak piękny jak Sophie został jego żoną. Piękny, uroczy, a w dodatku miły, ciepły i o wielkim sercu.

Sophie, nie licząc Aleca, najlepiej czuła się w towarzystwie jego dziadka, Ethana. Z teściami nie miała tak dobrych relacji jak z nim.

Gdy zaszła w ciąże, Ethan był przeszczęśliwy, że doczeka się prawnuka.

Ech, Gilly, zamiast polepszać relacje z Sophie, wolała bawić się w liściach. Przynajmniej Leith robił jakieś porządki.

Sage chciała przygotować śniadanie dla całej rodziny, ale niestety wszystko spaliła.

Narodziny dziecka coraz bliżej!

Sage postanowiła zawalczyć o uwagę teściowej, skoro ta najczęściej ją ignorowała. Nawet podziałało.

Niestety Ethan nie doczekał się prawnuków, ale pomimo to, nie licząc początkowego załamania, powitał Śmierć z uśmiechem – w końcu miał się spotkać z Hope, ukochaną żoną, która opuściła go kilka lat temu.
(Ethan żył najdłużej ze wszystkich mieszkańców pierwszego pokolenia Casterly Rock. Pamiętam, że jego śmierć zabolała mnie dosyć mocno. Ale każdy sim – jeśli nie żyje na kodach – musi kiedyś umrzeć.)


Ulubionym zajęciem dzieciaków Florentów była oczywiście gra w szachy (pojawiająca się na zdjęciach z rozgrywki z tej rodziny chyba zawsze).

Isolde i Jasper.

Uczucie Aishy do Rose okazało się odwzajemnione i kiedy obie dziewczyny zdały sobie sprawę z tego, że czują do siebie to samo, nieplanowanie skończyły w łóżku.


Początkowo Sebastian Lovejoy miał niemały problem, żeby dogadać się z młodszym bratem, który często ignorował to, co ten do niego mówił. Pocieszał się tym, że Malcolm raczej nie należał do zbyt rozmownych simów i jednak go lubił.

No, na przykład walka na poduszki sprawiała Malcolmowi znacznie większą frajdę, ale Sebastian żywił nadzieję, że to nie dlatego, iż brat lubił go bezkarnie czymś okładać pod przykrywką zabawy.

Tildzie brakowało magii, ale tak jak obiecała Michaelowi – nie wykorzystywała jej do tak błahych spraw jak pozbycie się liści w ogrodzie.

Trochę Salema…

…kolejne podwórkowe porządki…

…i rozmowy ojca z synem.

Od dłuższego czasu nie było większych kłótni pomiędzy Tildą a Michaelem i oboje zachowywali się jakby przeżywali drugą młodość, kolejne zakochanie.

Malcolm chyba rzeczywiście lubił się bić. Z walki na poduszki przeskoczył na przepychanki!

1 komentarz:

  1. Ojej świetne 'ombre ścianowe' u Masona :D Skąd taka fajna tapetka? ^^
    Wszyscy widzę po trochu kształcą się w kierunku gotowania, najpierw Mason potem Mia :D
    Haha jak mogłaś tak okrutnie potraktować Astrid - radosne jak na sprawdzianowo-kartkówką przyszłość haha o niee jak to brzmi XD
    A Mariah jej jest taka piękna, na pierwszy rzut oka wygląda jak na simkę z trójki :O
    May na pierwszym zdjęciu wygląda tak uroczo ojej *-*
    Najgorsze uczucie kiedy widzisz tancerki hula zapraszające sima do krainy zmarłych ;___; Wtedy wiesz, że kochało się tego sima najmocniej, bo najdłużej się nim grało i wprowadzał do rodziny taki swoisty spokój i ciepłą atmosferę :'(
    A i moje rodzinki uwielbiają szachy, ech przypadłość simowa :D

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga