środa, 4 maja 2016

14. Rodzina Blackwater – 4, rodzina Florent – 1

Za mało spałam, więc napisałam. Część wczoraj, część dzisiejszego ranka. Miałam tę notkę opublikować dopiero, kiedy skończę pisać następną (albo kiedy zupełnie nie będzie się na to zapowiadać, żeby uniknąć kilkumiesięcznych przerw pomiędzy nociami #brawoja), ale pomyślałam, że ta myśl z nawiasu jeszcze bardziej mnie rozleniwi i odwenuje.
(Penny Dreadful (zaczął się trzeci sezon!) to taki ładny serial z ładnym soundtrackiem (właśnie sobie słucham na yt). I na kolejny odcinek czekam bardziej niecierpliwie, niż na kolejny odcinek Gry o tron. A zawsze gra była na pierwszym miejscu.)


Tristan Blackwater poznał na studiach May, studentkę literatury. I zaczął zapominać o swojej, jak niegdyś myślał, romantycznej miłości do siostry bliźniaczki, Isolde. To było tylko głupie, szczeniackie zauroczenie – myślał. 

Isolde w tym czasie poznała Jaspera Florenta, który, tak samo jak ona, studiował ekonomię. Domyśliła się, że chłopak jest z tych Florentów, najbogatszej rodziny w Casterly Rock.
Choć Casterly Rock do największych miejscowości nie należało, Isolde nigdy nie miała okazji poznać Jaspera – wcześniej uczył się w szkole z internatem, gdzieś na drugim końcu kraju, powiedział jej podczas którejś z pierwszych rozmów.

Chociaż Isolde, zajęta wówczas owijaniem sobie Jaspera wokół palca, rzadko kiedy miała czas do Tristana (co było mu bardzo na rękę), zdenerwowała się tym, że jej brat znalazł sobie dziewczynę. I stwierdziła, że Tristan ma wybrać pomiędzy nią a May.
– W porządku. Możesz już wyjść. – odparł Tristan chłodnym tonem. I przez chwilę czuł się… wolny?

Z czasem Isolde osiągnęła swój cel – została dziewczyną Jaspera. Przy nim czuła się, jak prawdziwa księżniczka.

Cóż, sceneria podczas zaręczyn nie była jak z bajki, ale Isolde, o dziwo, zupełnie to nie przeszkadzało. Może dlatego, że Jasper totalnie ją zaskoczył tymi oświadczynami. Nie spodziewała się, że dojdzie do nich jeszcze na studiach.

Studenckie lata szybko minęły. Isolde wyprowadziła się z rodzinnego domu i zamieszkała z Jasperem, a jej miejsce – w pokoju i sercu Tristana – zajęła May.

Tristan oświadczył się May przy stole, chociaż nawet nie jedli wymyślnej kolacji. Nie za bardzo znał się na romantyzmie, a pierścionek zaręczynowy połączony ze stołem pamiętał z jakiejś komedii romantycznej, do oglądania której zmusiła go Isolde lata temu. Zapomniał tylko o jedzeniu, które też w owej komedii wystąpiło.

Tristan zaczął szukać pracy. Ostatecznie zajął się karierą naukową.

Kilka tygodni później Tristan i May wzięli prywatny ślub. Prywatny, bo Tristan chciał uniknąć kontaktu z Isolde, a gdyby jej nie zaprosił na ślub i wesele, jego rodzice i Gilly zaczęliby podejrzewać, że coś jest nie tak.

Lynette na początku chłodno traktowała May. Uważała, że to ona namówiła Tristana do wymysłów ze ślubem („Jakby nie szło tradycyjnie tego zorganizować!”).

May udało się wkupić w łaski Lynette, kiedy, z wielką przyjemnością, zaczęła pomagać jej przy pracy w ogrodzie.

Za to w łaski Abrahama, May nie musiała się w żaden sposób wkupywać. Teść darzył ją od początku wielką sympatią, chociaż jej opowieści o książkach nierzadko go nudziły.

Po kilku miesiącach małżeństwa, May zaszła w ciążę. Tristan był tym wszystkim bardzo podekscytowany i już w głowie zaczął wymyślać imiona dla potomka. May czuła się trochę nieswojo ze świadomością, że rozwija się w niej nowe życie, ale mimo to była szczęśliwa.

Pewnego dnia Tristan usłyszał, jak coś przeraźliwie miauczy pod oknem. Okazało się, że to kot. Tristan wziął z lodówki coś, czym mógłby go nakarmić, a potem wyszedł na dwór do zwierzaka.  

Tristan na początku próbował znaleźć właściciela, jak się okazało, kocura, ale ostatecznie zwierzę zostało u Blackwaterów. Lynette zaproponowała, żeby nazwać go Napoleon. 

Poród zbliżał się wielkimi krokami. May stresowała się nim coraz bardziej. Ale miała przy sobie Lynette, matkę trojga dzieci, która potrafiła jakoś ją uspokoić.

May urodziła zdrowego chłopca, Finna. („Nigdy więcej” – powiedziała w szpitalu, tuż po porodzie.)
.

Ślub Isolde również nie był rodzinny. Przynajmniej nie dla niej – rodzice Jaspera, Christian i Josephine, byli obecni (w końcu do zawarcia małżeństwa doszło w ich ogrodzie).

Jasper znalazł pracę w, jak się później okazało, tej samej firmie co Leith Campbell – mąż starszej siostry Isolde.

(Cóż, nieważne, czy bogacz czy biedak – niemal każdy lubi spaghetti.) Rodzinne kolacje w domu Florentów były tradycją. Niestety Isolde podczas nich czuła się nieswojo i bardzo obco, ponieważ nie potrafiła znaleźć wspólnego języka z teściami.

W życiu Isolde nastała taka chwila, kiedy nie wiedziała czy się czymś zatruła, czy może jest w ciąży. Ale kiedy spóźniła jej się – zawsze regularna! – miesiączka i zauważyła, że trochę przytyła, domyśliła się, że to ta druga opcja. Słuszność domysłów Isolde potwierdził test ciążowy.

Tymczasem Christian i Josephine postarzeli się i posiwieli, a sam Christian przeszedł na emeryturę.

Jasper poznał w pracy Leitha Campbella. Polubili się wzajemnie, więc Jasper, pewnego razu po pracy, zaprosił Campbella na herbatę (na kawę było już za późno). Kiedy Leith zabierał się do wyjścia, Jasper zaproponował, żeby urządzić kiedyś, jak wszyscy będą mieli czas, rodzinne spotkanie.

Jakiś czas później na świat przyszła malutka Mary Florent – z oczami i włosami po ojcu, na pierwszy rzut oka w ogóle nie podobna do Isolde.

2 komentarze:

  1. Isolde, c u d o w na simka. Oczarowała mnie. :) I genialna historia! Świetnie piszesz, nie mogłam się oderwać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ah, cieszy mnie że rodzeństwo się w końcu ogarnęło i obaj znaleźli się w prawdziwym związku. eh, no cudne mają włosy te Twoje simki, te różowe kosmyczki May i włosy Isolde jak u bogini! aww, jest nowy koteczek i dzieciątka, wszystkie przeurocze<3 hmm, przyznam, że ciężko było mi sobie wyobrazić flirciarską Isolde w roli matki, no ale zobaczymy jak sobie poradzi.
    czekam na kolejne części, buzi!

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga