Mason próbował znaleźć zatrudnienie w gastronomii, ale z marnym skutkiem – w gazetach i na lokalnych stronach internetowych nie było obecnie żadnych ogłoszeń. Demeter nie pomagała ciągłymi pytaniami o to, kiedy jej syn w końcu zacznie pracować, a najlepiej to niech jeszcze jak najszybciej znajdzie odpowiednią żonę i spłodzi wnuki, bo ona i Vincent już przecież tacy starzy, a chciałaby móc zobaczyć jak jej jedyny syn się żeni…
Demeter, niby narzekająca na starość i bycie jedną nogą w grobie, przy Vincencie nadal potrafiła czuć się pięknie i może nie młodo, ale nie aż tak staro.
Mason czasami wątpił w swoje gastronomiczne zdolności, kiedy przepalał ciasto za ciastem nim udało upiec mu się coś przyzwoitego. A zbliżający się wielkimi krokami ślub Samuela i tej jego panny, sprawiał, że Mason chciał rzucić to wszystko w cholerę i przeprowadzić się na Wyspę Twikkii, do Wioski Takemizu albo gdzieś jeszcze dalej i wieść tam żywot pustelnika. Bo Mason Faraday miał złamane serce, choć przed Samem udawał, że wszystko jest w porządku.
– Dobrze, kochanie, dzisiaj może być tutaj trochę głośno, więc zawieziemy cię do babci Gilly i dziadka Leitha, tak? – zwrócił się czule Colton do Cheryl, mimo że ta nie mogła go jeszcze zrozumieć.
Bo kilka godzin później w mieszkaniu miała odbyć się impreza. Co prawda Rose i Aisha zaczęły tańczyć znacznie wcześniej, coby przetestować podłogę – jak mówiły krzątającym się po kuchni Coltonowi i Mii.
Na imprezę zostali zaproszeni Finn i Regan, Liv razem z Ryanem oraz Sidney. Jego żona, Mariah, również została zaproszona, ale ostatecznie zrezygnowała z przyjścia na przyjęcie.
Kiedy Aisha wywijała na parkiecie z Sidneyem, Rose zgodziła się zatańczyć z Ryanem, który został bez partnerki, bo Colton postanowił poprosić Liv do tańca. Zupełnie przyjacielskiego tańca.
Aisha i Sid dorwali się do zimnych ogni, a Mia wypiła trochę za dużo. Zaczęło się od dziwnego tańca, ale później zaczęła mieć pretensje do Liv za to, że ta dziwnie patrzy na Coltona.
Oburzona Liv zasugerowała Coltonowi, żeby ogarnął swoją dziewczynę, bo wymyśla niestworzone rzeczy, za co dostała od Mii z liścia (a tak naprawdę po x czasie od tego wydarzenia okazało się, że mojej grze coś się pochrzaniło i uznała Mię i Liv za narzeczeństwo/małżeństwo i ta drama stała się przez romantyczne interakcje pomiędzy Coltonem a Mią. ale moja wersja ma więcej sensu niż oświadczyny/ślub z powietrza i powstała zanim odkryłam, że mojej grze trochę odwaliło).
Cheryl podrosła. Nauka chodzenia z mamą i dwie ciocie w tle – jedna przyszywana.
– Dlaczego ona tak szybko rośnie? Jeszcze chwila i wyjedzie na studia, założy własną rodzinę i mnie zostawi… – myślał Colton, obserwując śpiącą córkę, a potem kazał się sobie ogarnąć, bo to przecież małe dziecko, pisklę, i długo z rodzinnego gniazda nie wyleci. A kiedy już do tego dojdzie, będzie to najnormalniejszą rzeczą na świecie, bo przecież taka jest kolej rzeczy…
Aisha i Rose rozpoczęły pracę w dziennikarstwie.
Rose rozczulona bluzą Cheryl.
– Kto ci ją kupił, maleńka, mamusia czy tatuś? – pytała ze łzami w oczach, wzruszona otaczającą ją z każdej strony tolerancją.
(Tak, na tym ubranku są dwie panie, była też chyba wersja z dwoma panami + milion innych wersji, już nie związanych z jakąkolwiek orientacją. Tylko te buty mnie bolą. Dziurawe.)
– Powiedz „tata”, no proszę, przecież „mama” już potrafisz, teraz kolej na „tata”…
Na świat przyszło drugie dziecko Mary i Cartera Cricków. Tym razem był to chłopiec, Gabriel.
Rodzice wiecznie zajęci.
Wkrótce po narodzinach Gabriela urodziny miała Lucy. Na skromne przyjęcie zostali zaproszeni Jasper, Isolde i wujek Samuel. Rose niestety nie mogła przyjść, ponieważ szef nie chciał dać jej wolnego w pracy.
Lu z wujkiem Samem. No moglibyście się uśmiechnąć do zdjęcia…
Carter z Gabrielem.
Mary uwielbiała spędzać czas z córką na pobliskim placu zabaw. Nawet późną jesienią, ignorując możliwość przeziębienia się córki. W końcu doskonale znała przepis na domową zupę świętej pamięci babci Lynette, która skutecznie radziła sobie z wszelkiego rodzaju przeziębieniami i grypami.
Gabriel stał się małym dzieckiem. Był bardzo podobny do Lucy (ekhm, Syndrom Pierworodnego, ekhm, zdarza mi się o tym zapomnieć i zapobiegnąć, przy różnych płciach nie wygląda to jeszcze tak tragicznie – Gabriel i Lucy, Colton i Sage Campbellowie, tak, ich też to spotkało – ale takie Liv i Leah wyglądają jak bliźniaczki jednojajowe, którymi zdecydowanie nie są).
Astrid z Cassandrą oraz Sidney i Mariah.
Dziadek Noah z maleńką Nadią…
A Astrid uczy Nathana korzystać z toalety.
Nadia miała urodziny (kolejny Syndrom Pierworodnego, a moje bliźnięta z kolejnego pokolenia będą różne jak dzień i noc, założę się).
Z ciocią Astrid.
May Blackwater zaprosiła na ogrodowe ploteczki Isolde, siostrę bliźniaczkę swojego męża. Isolde była dla May niezwykle miła. Szczerze miła. A May żyła w błogiej nieświadomości relacji jakie łączyły kiedyś Tristana i Isolde.
Każdy sim musi się kiedyś zestarzeć (i umrzeć, ale to jeszcze nie jest ta pora).
Po tym jak na May zaczął warczeć i szczekać jakiś biały wilk, ta bała się przez dłuższy czas przebywać samotnie w ogrodzie. Wtedy towarzyszył jej i pomagał Tristan.
Nathaniel miał urodziny.
Dziadek Joseph w oczekiwaniu na kolejnego wnuka. Lub wnuczkę.
Apollo lizany przez Alfę.
W odwiedziny do Liv wpadł Vincent (rozmowa musiała być trochę niezręczna, wnioskując po ich minach).
Tym razem to nie Liv siedziała z nosem w książce, a Ryan – kiedy zmęczona Liv spała.
Apollo stał się małym dzieckiem.
Przywitania z wracającym z pracy tatą i sprzedaż lemoniady.
…a na świat przyszedł Achilles Morrison.
(Nathan Forest postanowił ukraść gazetę tuż przed nosem Apolla. Morrisonowi rzecz jasna się to nie spodobało.)
Jedno zdjęcie z Brooks-Palmer Family: Annabeth i Julian (kiedy jeszcze się lubili).
Lunę Blackwater czekały ciepłe urodziny w towarzystwie dziadków i wujków (oraz niedoszłych cioć, czytaj: Mia).
Mała wyrosła na śliczną dziewczynkę.
Rozmowy dorosłych…
Czas leciał, a Regan zaszła w drugą ciążę i na świat przyszedł Clay (bo chociaż 13 Reasons Why było przereklamowane i trochę złe, to imię głównego bohatera urzekło mnie totalnie, a drugi sezon z ciekawości zobaczę również).
Luna była mądrym dzieckiem i z łatwością zdobywała dobre stopnie w szkole.
Finn i Clay.
Molly Summerfield podrosła i zaczęła uczęszczać do szkoły podstawowej (kocham jej cudownie niebieskie oczy).
Summerfieldowie przez te wszystkie pokolenia dorobili się trochę dodatkowych pieniędzy, więc postanowili wynająć pana sprzątacza.
Gwendolyn i Isaac.
– Kto by pomyślał, że po tylu latach nadal potrafisz być romantyczny.
Krótko po Molly urodziny miała Rachel. W ramionach ojca…
…i nauka chodzenia z mamą.
Kolejne mądre dziecko.
Aaron Campbell i nauka chodzenia, nie raczkowania, z Sophie.
Jego starsza siostra, Devan, doczekała się urodzin.
Jasper i Isolde zestarzeli się. Isolde trochę żałowała, że czas nie był dla niej bardziej łaskawy i nie mogła na ślubie syna być jeszcze dorosła, niby ze zmarszczkami, ale jednak dorosła, a nie wyglądająca jak typowa babcia. Przez jakiś czas rozważała przefarbowanie włosów na blond, ale wiedziała, że kolor na pewno nie będzie wyglądał tak pięknie jak jej naturalny. Dlatego postanowiła zostać siwa, też naturalnie.
Wielki ślub Samuela i Emily Florentów. Łuk weselny postawiono w holu domu.
Gości było wiele – niemal cała bliższa i dalsza rodzina, nie licząc najmłodszych dzieci, Aisha Summerfield i Mia Morgan, będące niemal rodziną, i Mason Faraday – ale dom Florentów pomieścił wszystkich.
Pierwszy taniec młodej pary.
Chociaż impreza zaczęła się spokojnie, goście szybko zaczęli tańczyć coraz bardziej dziko (Isolde, piękna mina).
A krótko po ślubie i wielkim weselu Emily zaszła w ciążę.
Sage Campbell zaczęły męczyć wymioty. Przerażona, podejrzewając ciążę, zadzwoniła w końcu do matki, dzieląc się obawami: Że sobie nie poradzi, że Daryl nie będzie zadowolony i że w ogóle, to oni nie są jeszcze po ślubie…
Rozmowa z Gilly uspokoiła Sage na tyle, że w końcu zdobyła się na zrobienie testu ciążowego i powiadomiła Daryla o jego pozytywnym wyniku.
Selene Underhill poznała w pracy młodszego o kilka lat Brada Dawsona, w którym zakochała się po uszy.
Mniej więcej w tym samym czasie Hyperion i Sun przeszli na emeryturę…
…i mogli spodziewać się kolejnego wnuka lub wnuczki (tutaj Selene już jako pani Dawson).
Przyjacielskie ploteczki i budowa zamku dwóch przyszłych mam.
– Mam nadzieję, że nasze maleństwa się polubią – rozczulała się Selene.
Brad już nie mógł się doczekać, kiedy maleństwo przyjdzie w końcu na świat.
Hyperion szukający muszelek.
A w odwiedziny wpadli Artemis i Xavier.
– Zdecydowanie za rzadko nas odwiedzacie – wzdychała Sun.
Cześć chciałam poinformować, że przenoszę cała swoją simową ekipkę z blogspot.com na tumblr.com - serdecznie zapraszam ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ^^
desimetto.tumblr.com